Dzień Dziecka na Morzu Czerwonym 05.2018

Autor muskie

mar

24

Jest przełom maja i czerwca, czyli Dzień Dziecka  J Prognozy zapowiadały ładną pogodę, raczej niewielki wiatr, a to jest kluczowe na Morzu Czerwonym.  Mamy w składzie  kobietę, która zaliczyła już kilka wypraw w różne zakątki świata, natomiast Safari po Morzu Czerwonym  jest dość męczące, gdyż łowi się długo, dla wytrwałych jest nawet możliwe łowienie nocne. Jednak Kasia radzi sobie dobrze, spinninguje wytrwale.
Mamy do dyspozycji bardzo przestronną, wygodną łódź bazę, klimatyzowane kabiny, dobrą kuchnię i oczywiście dwie łodzie poppingowe z przewodnikami. Pierwszy dzień jest dla mnie bardzo owocny, łowię kilka GT, kilka tuńczyków Dogtooth, Red Snappera, bluefina.  Pozostali wędkarze też nie próżnują, pada sporo ryb. Na ostatniej rafie, przy zachodzącym słońcu trafiamy na żerujące tuńczyki. Tam mam sporo brań, łowię 4 sztuki, w tym jednego ok. 20 kg, który skusił się na czarno-srebrnego poppera  Heru Cubera 150 g. Mam jeszcze branie ogromnego tuńczyka, który odprowadził Poppera do samej łodzi, a wcześniej kilkukrotnie „stukał” pyskiem przynętę. Nawet nasz przewodnik trochę się go przestraszył widząc taki okaz przy samej łodzi. Ocenił go na grubo  ponad 40 kg.
Kolejne dni nie są już tak bardzo obfitujące w brania, ale łowimy różne gatunki. Trafiają się barakudy, bluefiny, snappery, jobb fish , tuńczyki i oczywiście ulubione GT. W czasie przerw na lunch udaje nam się kilka razy posnoorkować. Rafy na południe od Marsa Alam ( w zasadzie od Hamaty) są przepiękne, prawie dziewicze. Widzimy pląsające delfiny, raz pojawia się nawet nad powierzchnią wody  płetwa rekina… Nie był duży, ale byłJ Poza poppingowaniem  łowimy na speed jigging i slow jigging. Mam sporo brań na slow – księżycówki, małe graniki, Red Job Fish, tuńczyki. Towarzyszy temu fajna zabawa, brania czuć na czułej szczytówce kija. Testuję nowe przynęty zakupione przed wyjazdem. Część z nich przypomina duże koguty z kolorowymi frędzlami.
Wieczorami po kolacji część z nas łowi na fileciki. Fajna zabawa, jest sporo brań. Ryby wypuszczamy, chyba że trafi się taka odpowiednia na zupę i wtedy wędruje ona do kosza, aby kolejnego wieczoru zagościć na naszych talerzach. Świeże ryby to podstawa. Kucharz przyrządza ryby smażone, grillowane, pieczone w kawałkach i w całości. Przygotowuje też pyszne sashimi, które zawsze bardzo szybko znika z talerzy.
Przez cały wyjazd humory dopisują. Dwóch kolegów jest praktycznie pierwszy raz na prawdziwym poppingu, sporo się uczą i od razu widać, że takie łowienie im odpowiada, deklarują chęć uczestnictwa w kolejnych wyprawach. Morze Czerwone jest dobrym akwenem do nauki. Jest blisko naszego kraju, ma tysiące raf przy których gromadzą się ryby,  jest chronione przez odpowiednie służby, czyste i nie przełowione. Oczywiście trzeba mieć trochę szczęścia, aby trafić na dobre żerowanie ryb, ale do pomocy mamy sprawdzonych przewodników, którzy znają swój fach i znają akwen. Zawsze coś doradzą.
Miejscowi  wędkarze łowią głownie na tradycyjny trolling i jigging, a wszystkie nowoczesne metody są raczej w powijakach. Przez to mamy szanse na ciekawe okazy, których tam nie brakuje.
Egiptu nigdy dosyć, warto tu wracać, także na wczasy, które można pogodzić z łowieniem.