sty

1

Zawsze po złotej polskiej jesieni, przychodzi listopadowa aura, która rzadko okazuje się łaskawa. Aby lepiej przygotować się do zimy i naładować akumulatory na te krótkie szarobure dni, proponuję tygodniowy wypad do ciepłych krajów, a sugerując się odległością i cenami warto wybrać Egipt.

Blisko, niedrogo, stabilna pogoda, kraj przyjaźnie nastawiony dla turystów. Z tym tylko wyjątkiem, że zamiast smażyć się na egipskim słońcu, od rana do wieczora popijać cienkie drinki, przetaczać się z przyhotelowej restauracji na plażę czy basen, kilka razy dziennie objadać się do nieprzyzwoitości (bo przecież zazwyczaj mamy wykupiony pakiet all inclusive) wybieramy sześciodniowy pakiet wędkarski na jeziorze Nassera.

Korzystamy z tego samego samolotu, co półtorej setki naszych rodaków, tylko na lotnisku rozdzielamy się i lądujemy pod skrzydłami firmy przewodnika. Kuszą nas ogromne okonie nilowe, które wagowo dorastają do trzycyfrowych rozmiarów. Jezioro jest ogromne, ma ponad pięćset kilometrów długości, presja wędkarska jest znikoma, gdyż tylko kilka firm w Egipcie oferuje profesjonalną opiekę przewodników i dysponuje odpowiednią flotą mogącą obsłużyć wędkarzy.
***
Wiem od przewodników, że łowienie w pobliżu tamy w Asuanie jest mało interesujące. Zbyt dużo łodzi rybackich, statki wycieczkowe i bliskość półmilionowego miasta nie napawają optymizmem. Natomiast odleglejsze rejony, to prawdziwa oaza ciszy i spokoju, tysiące wysp i wysepek, niezliczone labirynty korytarzy wodnych wdzierających się między skały.

Firma przewodnika proponuje start z miejscowości odległej ok. 150 km od Asuanu, a zakończenie jakieś 200 km dalej na południe, w mieście Abu Simbel, słynącym ze świątyń faraona Ramzesa II i jego żony Nefretete, przeniesionych przed zalaniem zbiornika Nassera na bezpieczne miejsce na wzgórzu na obrzeżach miasta. Już wcześniej, podczas jednej z wypraw na jezioro Nassera zwiedzałem te przepiękne zabytki, widać tu duży kawałek historii sprzed kilku tysięcy lat. Polecam każdemu.

Polecone przez przewodników łowisko to bardzo ciekawy odcinek jeziora, prawie dziewiczy. Wszędzie wokoło stada ptaków, czasami na wyspach widoczni są Beduini ze swoimi stadami owiec, inne zwierzęta… I, oczywiście, ryby żyjące w tej bardzo czystej wodzie (opiekujący się nami Egipcjanie piją wodę prosto z jeziora).

Nasza siedmioosobowa ekipa łowi sporo okoni, głównie osobniki od 4 do 10 kg, ale zdarzają się większe. Łowimy też dużo ryb tygrysich, największa ma ok. 4 kg, ale wiemy, że trafiają się okazy powyżej 10 kg. Ostre zęby Tigerfish budzą respekt, każde wyhaczanie i uwalnianie takiej ryby to nie lada wyzwanie. I ryzyko.

Hol tygrysiej budzi ogromne emocje. Ryba jest niesamowicie szybka, skacze, potrafi zaatakować mniejszą holowaną właśnie rybę. Łowimy metodą spinningową, trollingową i trochę jigujemy na głębszych partiach jeziora.

Czasami łowimy z brzegu, ze skałek, szczególnie w miejscach, gdzie blisko jest dość duży spadek i można dociągnąć przynętę prawie pod nogi. Sporo brań mamy właśnie spod nóg, na prawie wyciąganą już z wody przynętę.
***
Przynęty – jak na duże szczupaki. Przeważają ripery od 15 cm wzwyż, woblery od 14 cm nawet do 25 cm, schodzące na głębokość 4-7 metrów i spore błystki wahadłowe oraz obrotówki 4, 5. Kolory jaskrawe, agresywne, różnokolorowe okoniopodobne i flagowce. Gumy też te bardziej kolorowe. Te z brokatem są częściej atakowane.

Oczywiście, konieczne są mocne i długie przypony, nawet ponadmetrowej długości z fluorocarbonu lub plecionki stalowej. Dno jeziora najeżone jest ostrymi skałami, ryby w czasie holu wyprawiają różne harce, więc długi przypon jest jak najbardziej zasadny.

Przewodnik zaleca nam stosowanie wzmacnianych kółek łącznikowych i bardzo mocne kotwice, najlepiej Owner. Fabryczne kółka i kotwice montowane nawet przy markowych woblerach może nadają się na nasze szczupaki, bolenie czy sandacze, ale na tutejsze ryby raczej są za słabe. Często skaczące okonie nilowe bez problemu rozginają groty i uwalniają się, nie dając możliwości zrobienia pamiątkowej fotki.

Przez sześć dni nie próżnujemy, łowimy dużo pięknych ryb. Największy okoń Kamila ma prawie 30 kg! Kilkanaście minut pasjonującego holu, kilka skoków i potem upragnione sesja zdjęciowa w wodzie. Tak, jak do tej pory mogliśmy tylko oglądać na zdjęciach w gazetach wędkarskich. Marzenia się spełniają.

Ten gruby zwierz skusił się na 14. cm Super Shad Rapa, w którym wcześniej wymieniliśmy kółka i kotwice. Całe szczęście, bo okoń długo nie dawał za wygraną. A Kamil ustanowił swoją „życiówkę” i spośród kilku dotychczasowych wypraw na jezioro Nassera jest to największy okoń złowiony przez Polaka.

Jeśli ktoś z czytających ten artykuł posiada informacje o większym okazie złowionym przez naszych rodaków, to chętnie poznam więcej szczegółów.
***
Ważne, że jesteśmy pod stałą opieką fachowych przewodników wędkarskich. Na tej ogromnej połaci wodnej sobie tylko znanym sposobem wybierają miejsca, gdzie co raz mamy kontakt z rybą. Znają jezioro, jak własną kieszeń. Jeden z nich łowi tu od 26, drugi od 20 lat. Wystarczy, że powiemy, jaki sposób wędkowania nam odpowiada w danym momencie (spinningowanie, jigowanie nad dnem albo przy górkach lub trolowanie), a oni momentalnie odpalają silniki i za chwilę wskazują nam kolejne miejsce „warte grzechu”.

Statek baza podąża za naszymi motorówkami. Kucharz gotuje pyszne potrawy, na nasze życzenie często w menu jest ryba. Na moje zamówienie załatwiają od rybaków świeżutkie tilapie i na kolację mamy pielęgnicę z grilla. Palce lizać!

Śpimy w wygodnych dwuosobowych kabinach, agregat prądowy zapewnia światło i ciepłą wodę. Możemy ładować sprzęt foto i komórki, choć rozmów prowadzimy niewiele. Raz, że są bardzo drogie, prawie dziesięć zł za minutę, dwa, że i tak rzadko mamy zasięg. W końcu jesteśmy z dala od cywilizacji. Przewodnik posiada telefon satelitarny, w razie potrzeby mamy kontakt ze światem.
Sześć dni na wodzie szybko mija. Klimatyzowany bus przewodnika zawozi nas do hotelu w Asuanie. Po kolacji możemy pójść na spacer, pozachwycać się nocnym życiem na ruchliwych bazarowych uliczkach pełnych kolorowych stoisk i straganów.
***
Ostatniego dnia ten sam bus z uczynnym kierowcą (który wie, że dostanie sowity napiwek, ale w końcu dźwigał nasze ciężkie od sprzętu bagaże) odwozi na lotnisko. Tam, w czarterze spotykamy tych samych (ale bardziej opalonych) rodaków, którzy spędzili leniwy tydzień, nie oddalając się zbytnio od leżaków, restauracji i barów hotelowych.

My wracamy z czynnie naładowanymi akumulatorami, bogatsi o niezapomniane wędkarskie doświadczenia. I, oczywiście, snujemy kolejne plany aktywnego pobytu w przyjaznym Egipcie. Tym razem celem będzie sześciodniowa wyprawa na Morze Czerwone. Te samo morze, w którym przy hotelowych pomostach pływają nasi rodacy i podziwiają „troszkę zadeptane rafy koralowe”.

My będziemy też pływać i podziwiać „prawie dziewicze” rafy w przerwach między wędkowaniem, ale będzie to kilkaset kilometrów od przepełnionych kurortów, na otwartym morzu. I tak przez 24 godziny na dobę, przez 6 dni… Byle do wiosny!

mar

2

Jak się masz, wszystko za darmo, zajebista cena, mucha rucha karalucha, dobra zupa z bobra”. Egipscy handlarze z bazaru w Asuanie bezbłędnie rozpoznają Polaków i w różny, często niekonwencjonalny sposób namawiają do odwiedzin ich stoiska.
Od razu widać, że „ nasi tu byli” Piszę ten tekst w kilka dni po powrocie z dwutygodniowej wyprawy, dziesięć dni od momentu rozpoczęcia rozruchów w Kairze i Aleksandrii. Przyszłość pokaże, kiedy będziemy mieli możliwość powrotu na Ziemię Faraonów.

Po zeszłorocznej marcowej wyprawie byłem już o wiele mądrzejszy. Odpowiedni sprzęt, zapas woblerów o średniej długości 14 cm, penetrujących wodę między 4-9 m, mocne kotwice, wzmacniane kółeczka, przypony flouorokarbonowe o średnicy 0,7-0,8 mm, a do tego różnokolorowe gumy, z których większość miała około 15 cm długości, mocne haki z główkami 35-50g.
Zimą okonie nilowe szykują się do wiosennego tarła i są niesamowicie agresywne. Większość złowionych ryb mierzy od 85-105 cm, waga oscyluje między 8 a 15 kg. W naszej ekipie pada też kilka okazów, największy waży prawie 30 kg.

Łowimy kilkoma metodami. Poza trolingiem sporo spinningujemy, szczególnie przy kamiennych wyspach i na górkach podwodnych, które bezbłędnie namierzają przewodnicy. Na blatach o głębokości ok. 10 m jigujemy w pionie dużymi gumami – sposób trochę podobny do łowienia dorszy na Bałtyku.
Szczególnie emocjonujący jest hol dużego okonia na sprzęcie spinningowym. Wędka około 3 m długości, ciężar wyrzutu do 100 g i kołowrotek spinningowy dają dużo większą frajdę z holu, niż trolingowy króciak 30-50 funtowy z multiplikatorem. Ale nie zapominamy o tym, że w każdym momencie może się nam trafić ryba 3-cyfrowa i sprzęt musi być niezawodny.

Okoń nilowy w Jeziorze Nassera warunki do rozwoju ma doskonałe. Akwen jest ogromny, ponad 500 km długości, tysiące wysp i wysepek, zatok i mnóstwo tilapii, głównego pokarmu tego drapieżnika.

Podczas łowienia okoni nilowych częstym przyłowem jest Tigerfish – ryba tygrysia. To bardzo sportowa ryba, piekielnie silna i szybka, walczy zaciekle do końca. Jej ogromne, ostre zęby zostawiają trwałe ślady na naszych przynętach (gumy są raczej przynętami jednorazowymi). Przepiękne ubarwienie, jeden wielki mięsień, okazała płetwa ogonowa. Ta ryba działa na mnie jak magnes. Chce się tutaj wracać dla Tigerfish. Łowię kilka okazów między 3-4 kg, a największa sztuka (według oceny przewodnika 6-7 kg) po emocjonującym holu wypluwa pokiereszowany wobler tuż przy łodzi. Dziura w Rapali po zębie ryby tygrysiej ma prawie wielkość monety jednogroszowej. 100 % respektu dla tej ryby.

Ciekawe, że w ogóle nie widać wędkarzy. Presja wędkarska jest znikoma, natomiast jest sporo rybaków nastawionych głównie na tilapię.
Jest z nami ekipa telewizyjna programu „Taaka Ryba”, pływamy blisko siebie, filmowane są hole ryb, które niedługo będzie można zobaczyć w przygotowanych przez ekipę filmach. Kilka okoni łowimy spinningując już po zapadnięciu zmroku, głównie na woblery flagowce i wściekłozielone duże ripery. Hol metrowa w trakcie prawdziwych egipskich ciemności jest bardzo emocjonujący. W trakcie sześciu dni łowienia przemierzamy na jeziorze odcinek grubo ponad 100 km.

Naszą ruchomą bazę stanowi wygodna łódź z dwuosobowymi kabinami, toaletami z ciepłą wodą i górnym pokładem służącym jako jadalnia i miejsce do wieczornych opowiadań o naszych dokonaniach, natomiast łowimy z szybkich i wygodnych 2-3 osobowych motorówek.

Każda jest kierowana przez profesjonalnego przewodnika. Posiłki są świetnie przygotowane, egipska załoga spisuje się rewelacyjnie. Ekipa uczestników wyprawy współpracują bez zarzutu , przez cały pobyt towarzyszy nam wspaniała ATMOOOSFERA. Wieczory (zachód słońca był ok. 18) są długie, więc opowiadaniom, dowcipom, śmiechom, śpiewom nie ma końca. Jak się dobierze zgrany zespół Dżerymengo i zaśpiewają bracia Sidor, to tylko prawdziwi wędkarze zrozumieją podniosłość takich chwil….

Ostatniego wieczoru Egipcjanie przygotowują nam nie lada niespodziankę. Kucharze i przewodnicy przebierają się w tradycyjne nubijskie stroje (galabija, spolszczona nazwa to komeszka) i dają nam półgodzinny koncert, śpiewając pieśni nubijskie, w których głównym motywem jest rzeka Nil. Bardzo miły akcent.

Ostatniego dnia po południu kończymy łowienie w słynnym mieście Abu Simbel, gdzie zwiedzamy dwie przepiękne świątynie poświęcone faraonowi Ramzesowi II i bogini Neferette, przeniesione z terenów, które obecnie zalewają wody j. Nasera. W drodze powrotnej pomiędzy Asuanem a Marsa Alam nad Morzem Czerwonym, na środku pustyni, spotykamy stado kilkudziesięciu wielbłądów, które swobodnie przemieszczają się w poprzek drogi, całkowicie ignorując naszego busa. Możemy do nich podejść prawie na wyciągnięcie ręki, robimy zdjęcia.
Podsumowując: wyjazd bardzo udany, opieka przewodników firmy wędkarskiej wzorcowa. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Widać, że dobrze znają swój fach i bardzo zależy im na wysokiej jakości świadczonych usług. Negrashi, szef firmy egipskiej dużo podróżuje po świecie poszukując wędkarskich przygód. Łowił sumy i sandacze na Ebro, duże szczupaki w Holandii, łososie w USA i Kanadzie. Wędkarstwo to jego pasja i widać, że lubi to, co robi.
Po dwóch wyprawach na okonie nilowe mam już duże doświadczenie i z powodzeniem mogę polecać wędkarzom tego typu wyprawy. Duże i waleczne ryby, przepiękne widoki, niezapomniane przygody… Chętnie pomogę w organizacji wyjazdu. Pakiety wędkarskie są zazwyczaj 6-dniowe i dotyczą grup od 3 do 8 osób, a najlepszy okres na zaplanowanie wyprawy trwa od połowy listopada do końca maja.
W trakcie pobytu w Egipcie udało się nam jeszcze zorganizować dwa jednodniowe wypady na Morze Czerwone. Złowiliśmy trochę ciekawych ryb, nurkowaliśmy przy rafach koralowych z ogromnymi żółwiami, widzieliśmy prawie dwumetrową murenę.

Mamy w planach kolejną wyprawę, tym razem Big Game na Morzu Czerwonym. Nasz przewodnik posiada specjalnie dostosowaną morską łódź z kabinami. Szykujemy się na maj, oby tylko dało się tam bezpiecznie polecieć, bo na miejscu zajmie się nami nasz opiekun, więc o resztę możemy być spokojni.